Historia firmy Austrian Audio przypomina nieco Teen Drama. Zaczęło się od badań nad Harman Target, kiedy to część inżynierów AKG uznała, że kierowanie się opinią innych jest złym pomysłem, a co za tym idzie krzywa oparta na rozchodzeniu się dźwięku w przystosowanym akustycznie pomieszczeniu też jest głupia. Dlaczego? Bo tak. Po latach tworzenia przez tę austriacką firmę konstrukcji uważanych za co najmniej dyskusyjne, dotarliśmy do momentu, w którym Austrian Audio postanowiło spojrzeć na badania. Nie bójcie się, nie poszli oni w stronę Harmana, ale kombinacji Free-Field z podbiciem basu bazującym na room-gain i sub-basie, sporej ilości sub-basu. Żeby zakończyć dowód na podobieństwo firmy do buntowniczych nastolatków, to w swoim logo ukryli nawiązanie do swojego jestestwa, czyli pattern mikrofonu kardioidalnego. Jednak nie jest to tekst o austriackich buntownikach a o ich najwyższym modelu słuchawek zamkniętych, czyli Hi-x60, więc czas przejść do oceny.
OPAKOWANIE
Jest ono schludne i bardzo dobrze przemyślane. Każdy z użytych do jego budowy materiałów zdaje się być dobry jakościowo, nawet karton jest jakiś taki grubszy. Kable zamieszczono w porządnych foliowych woreczkach. Jeden z nich ma długość 1.2 m, natomiast drugi 3 m. Na tym dłuższym znajduje się nakręcana przejściówka z 3.5 mm na 6.36 mm, którą można przełożyć na krótszy kabel. Z dodatkowych akcesoriów do Hi-x60, dostajemy woreczek na słuchawki oraz rzep służący do zamykania pudełka, który odpowiednio pocięty służyć może do spięcia kabli (i nie, nie jest to mój wymysł, zostało to nawet wspomniane w instrukcji). Wszystko zwieńcza certyfikat, który potwierdza przejście ręcznej kontroli jakości. Jako klient doceniam takie detale.
WYKONANIE I WYGODA
Żeby skrytykować wykonanie Hi-x60 musiałbym wstać lewą nogą i przy okazji na coś nadepnąć. Z plastiku wykonane są obudowy na pałąku (elementy nad nazwą producenta, fragment z napisem jest metalowy) oraz obudowa muszli. Cała reszta to bardzo dokładnie obrobiony i pomalowany metal. Pady są wymienne, a poduszka na pałąku zamocowana jest na rzep. W kwestii wygody ciężko się przyczepić do czegokolwiek poza faktem, iż słuchawki stają się hermetyczne po założeniu na głowę z niedużą ilością włosów. Zdarza się to przy wielu zamkniętych słuchawkach, tutaj ten efekt jest po prostu mocniej odczuwalny. Plusem pełnego zamknięcia jest izolacja porównywalna z nausznikami od 3M, które mają deklarowane SNR na poziomie 25 dB. Muszle w środku wykończone są bardzo miękką pianką, więc nawet posiadacze „słoniowych” uszu nie mają się czego bać.
DŹWIĘK
Kolejne słuchawki z mojego arsenału, które muszę nazwać specyficznymi. W górnej części pasma Hi-x60 widać silną inspirację Free-Field’em, a co za tym idzie samymi HE-1. Niestety, dołek w okolicach 4k pozbawia brzmienia nieco dokładności. Nie zrozumcie mnie źle, dźwięk sam w sobie jest idealnie przejrzysty (podbicie 5-8 kHz) oraz pełen detali (podbicie 1 kHz), ale brakuje im tego wyczucia każdego drgnięcia struny w gitarze. Nie jest to duży problem, nie mniej jednak odczuwalny dla fana Queen, Aerosmith, Tenacious D oraz innych zespołów rockowych lub hard rockowych (już czuję bycie cancel-owanym przez fanów tej reszty zespołów). Pójście w stronę Free-Field’a ma jeszcze jedną zaletę, a jest nią niesamowita scena. Nie tak szeroka jak w Anandach, ale jednak głębsza niż u chińczyków. Obrazowanie stereo można wręcz nazwać nierealistycznym. Dokładność, z jaką jesteśmy w stanie określić źródło dźwięku, jest na niespotykanym poziomie. Tutaj podejrzewam, że poza tune’em, wpływ ma dokładne sparowanie przetworników (drganie w tę samą stronę) i upewnienie się, że mają podobne właściwości akustyczne, co jest rzadko spotykane nawet w najdroższych konstrukcjach w przypadku niektórych firm. Jeżeli chodzi o środek pasma, podbicie w okolicach 1000 Hz objawia się wyciągniętymi wokalami, szczególnie damskimi. Reszta aspektów tej części brzmienia jest wysoce poprawna i nie można powiedzieć o niej nic złego. Dopiero poniżej 250 Hz zaczyna się zabawa wraz z lekkim podbiciem, które kończy się (z perspektywy Diffuse-Field) w okolicach 80 Hz. Dzięki niemu bas jest „tłusty” i „mięsisty”, jednocześnie nie zakłócając reszty pasma w sposób dający o sobie znać. Teraz czas na najbardziej absurdalną część pasma tych słuchawek. Mowa o podbiciu sub-basu, zaczynającym się na 70 Hz, a kończącym daleko w infradźwiękach. Podczas robienia syntetycznego testu na czystej sinusoidzie słychać jakby nagłe włączenie się sub-woofera, chcącego spowodować małe trzęsienie ziemi. Ryk tygrysa w „Another One Bites The Dust” nigdy nie brzmiał tak dobrze. Niestety, jeśli nie jest się łysym lub zaraz po wizycie u fryzjera, to efekt nie jest aż tak imponujący i raczej trzyma się w ramach Harman Target. Przez te słuchawki dziękuję genom i cieszę się na myśl szybkiej powierzchni odblaskowej na głowie.
Ciężko mi nazwać brzmienie Hi-x60 neutralnym. Pomijając dół pasma, to kiedy ostatni raz słuchaliście muzyki w komorze o zerowych odbiciach fal akustycznych (a właśnie takie coś zakłada Free-Field)? Jeżeli mam się ograniczyć do jednego słowa, to było by nim „absurdalny”. Ciężko zarzucić temu tuningowi coś z perspektywy technicznej, ale podkręca on brzmienie w sposób, o którym ciężko zapomnieć.
- Advertisement -
PODSUMOWANIE
Te słuchawki nie mają nic wspólnego z brzmieniem neutralnym, ale też nie są przesadnie przebarwione. O ile na pierwszy rzut oka nie wyglądają one na sprzęt klasy premium, o tyle nie miałem jeszcze w rękach lepiej wykonanych i wygodniejszych nauszników (no, może poza D8000 Pro, ale to zupełnie inna półka i moim zdaniem gorsze brzmienie). Jest to pierwszy model Austrian Audio godzien bycia popularyzowanym. Są one też kolejnymi słuchawkami, o których mogę powiedzieć, że są zdecydowanie warte przesłuchania, ale nie zakupu w ciemno.