Genesis Thor 210 RGB | Test & Recenzja

Mateusz Szymański

Ostatnio na moim blogu mogliście przeczytać recenzję niezbyt udanej klawiatury od firmy Genesis. Nie zniechęciło mnie to jednak do przetestowania kolejnego jej produktu, a konkretnie Thor’a 210 RGB. Zainteresował mnie on przede wszystkim zamonotowanymi w nim przełącznikami, które do generowania dźwięku i tactile bumpa wykorzystują click-leaf. Klawiatura ta kosztuje około 160 złotych, ale co jakiś czas trafiają się niemałe promocje i możemy kupić ją nawet o 40 złotych taniej. To zdecydowanie niska cena jak na pełnowymiarówkę, ale co konkretnie tracimy decydując się na produkt z niższej półki? Czas się przekonać!

Produkt przychodzi do nas w standardowym otwieranym pudełku w kolorystyce typowej dla Genesis – połączeniu grafitowego z czerwonym. Na froncie widnieje render przedstawiający wygląd klawiatury oraz jej nazwa, zaś w prawym górnym rogu mamy dodatkowe informacje o zastosowanych tutaj przełącznikach (rzekomo hybrydowych, ale o tym później) oraz o obecności podświetlenia RGB. Z tyłu ujrzymy bogatą specyfikację klawiatury i przełączników, listę najważniejszych cech produktu oraz jego krótki opis piętnastu językach. Producent kilkukrotnie zaznacza tutaj, że jest to model hybrydowy, ale próżno szukać informacji, co właściwie ma to oznaczać i co takiego zostało złączone, że można mówić o hybrydzie. Znajdziemy tu też wzmiankę o tym, że w klawiaturze obecny jest… anti-ghosting dla 19 klawiszy. Nie mam zielonego pojęcia, co to oznacza, domyślam się, że producentowi pomylił się n-key rollover z anti-ghostingiem, ale jeśli faktycznie tak było, to niestety skłamał, bo w Thorze 210 RGB obecny jest co najwyżej 2-key rollover. Pomijając te kilka bzdur, mamy tu na szczęście też masę przydatnych informacji, ale na ich temat rozwodzić będę się w poszczególnych akapitach. W środku pudełka znajdziemy niewiele, bo wyłącznie klawiaturę owiniętą w folię, instrukcję obsługi oraz mały pakiet naklejek.

Od góry klawiatura prezentuje się dosyć zwyczajnie. Mamy tu do czynienia z rozmiarem 100%, a zatem tym najpopularniejszym na rynku. Nad sekcją numeryczną znalazło się miejsce na trzy ledy informujące o włączeniu kolejno NumLocka, CapsLocka i ScrollLocka. Nad strzałkami z kolei umieszczone zostało logo firmy Genesis, które nieco psuje estetykę, ale nie jest aż tak inwazyjne dzięki użyciu białego koloru do nadrukowania go. W omawianym modelu został użyty klasyczny układ ANSI, więc mamy tutaj niski Enter, cały lewy Shift i standardowy rząd dolny. Dzięki temu możemy bez większych problemów wymienić keycapy na inne. Z tej perspektywy widać również, że front i tył schodzą pod kątem mniej stromym niż prosty, co bardzo ciekawie wygląda, gdy klawiatura leży na biurku.

Na prawym boku znalazło się miejsce dla drugiego logo, ale tym razem jest to nazwa modelu: Thor 210 RGB. Stąd widać też ten nietypowy kształt obudowy – od frontu i tyłu łagodne zejścia, a z boku pod kątem zbliżonym do prostego. Zauważyć można też wcięcie, które przechodzi przez całą długość obudowy, a dzięki któremu możemy wygodniej chwycić klawiaturę od boków jeśli chcemy ją gdzieś przenieść. W Thorze 210 RGB mamy do czynienia z częściowym closed designem, czyli przełączniki nie wystają ponad obudowę, jak w typowej klawiaturze floating-key design, ale nie są też osłonięte całkowicie. Podobnie wygląda to chociażby w klawiaturach Varmilo, i mi osobiście takie rozwiązanie średnio się podoba, bo bardziej widać przez to niezbyt urodziwą płytkę montowniczą.

Od dołu widać, że klawiatura wchodzi w kontakt z powierzchnią tylko za pomocą wąskiego frontu i nieco szerszego tyłu. To sprawia, że konstrukcja jest o wiele bardziej podatna na wszelkiego rodzaju uginanie w miejscu, gdzie brakuje obudowy, czyli w obrębie tej całej długiej przerwy. Genesis zdecydował się umieścić na spodzie kilka gumek antypoślizgowych, które dość skutecznie wykonują swoje zadanie, aczkolwiek dwie rozkładane nóżki mające na celu podwyższyć kąt nachylenia klawiatury nie są zakończone żadnym ogumieniem, przez co klawiatura z rozłożonymi nóżkami będzie bardziej podatna na ślizganie się po biurku. Kabel jest w tym modelu przymocowany na stałe, ale tego można się było spodziewać w tak tanim produkcie.

Niestety niska cena ciągnie za sobą wiele ograniczeń. Jednym z nich są wykorzystane materiały. Thor 210 RGB został wykonany w pełni z plastiku, nawet płytka montownicza, do której przymocowane są przełączniki, jest z niego zrobiona. To powoduje, że tak duża klawiatura waży jedynie niecałe 900 gramów wraz z kablem. Tworzywo sztuczne użyte do produkcji obudowy jest dosyć cienkie, przez co klawiatura ugina się w każdym możliwym punkcie, nawet od lekkiego nacisku. Powyższy film obrazuje jak cała konstrukcja wygina się w rękach niczym banan. Należy natomiast pamiętać, że jest to produkt budżetowy, i raczej nikogo nie powinno dziwić, że w produkcie za 160 złotych będziemy mieli plastikową obudowę. Zresztą, jeżeli ktoś dba o sprzęt i nie wyczynia z nim nie wiadomo czego, to bez względu na wykorzystane materiały powinien on służyć bardzo długo. Przecież nikt podczas normalnego użytkowania nie wygina klawiatury, prawda?

Ciekawym dodatkiem jest hub złożony z czterech portów umiejscowiony na tyle klawiatury. Znajdziemy w nim dwa porty USB typu A oraz dwa jacki 3.5mm – jeden na słuchawki, drugi na mikrofon. To niezwykle praktyczne rozwiązanie, które pozwala nam na podłączenie myszki czy słuchawek bezpośrednio do klawiatury, zamiast sięgać za komputer. Skutkuje to natomiast bardzo grubym kablem, który musimy poprowadzić od klawiatury, a w dodatku zakończony trzema wejściami – jednym USB-A i dwoma jackami 3.5 mm. I tak jest to lepsze niż w przypadku Razer Blackwidow V2, który miał jeszcze grubszy przewód i potrzebował dodatkowego portu USB-A, aby hub mógł działać. Mi osobiście takowy się nie przydaje, ponieważ porty USB-A mam na froncie komputera, a słuchawek nie podłączam do komputera, a do zewnętrznego DAC/AMP. Uważam natomiast, że taki dodatek jest plusem, bo wielu osobom może się przydać.

Ku mojemu zdziwieniu zastosowane tutaj keycapy są wykonane z użyciem technologii double-shot. Jest to najwytrzymalsza metoda, gdyż polega na wykonaniu znaków z osobnej części tworzywa niż cała reszta bryły nakładki. Dzięki temu nigdy nie znikną one z powierzchni nasadki, ponieważ same są jej częścią. Na niektórych keycapach zostały też umieszczone dodatkowe nadruki w kolorze białym, a wykonane zostały one metodą pad-print, czyli po pewnym czasie użytkowania możemy spodziewać się ich wytarcia od dotykania ich palcami. Materiał, z którego wykonane zostały te nakładki, to najprawdopodobniej ABS, czyli, w opozycji do PBT, ten mniej wytrzymały na czynniki zewnętrzne, takie jak temperatura czy wycieranie faktury, ale łatwiejszy w obróbce i mniej podatny na wyginanie podczas produkcji. Ich tekstura nie jest ani przesadnie gładka, ani przesadnie szorstka, profil natomiast to popularny OEM spotykany w praktycznie każdej klawiaturze marketowej. Mi osobiście jego obecność nie przeszkadza i jestem w stanie komfortowo go używać, aczkolwiek kto czyta moje recenzje od dłuższego czasu wie, że osobiście preferuję coś wyższego z bardziej wyprofilowanymi, a najlepiej sferycznymi wgłębieniami. Grubość jest na poziomie 1 mm, czyli wystarczająco, by nie musieć obawiać się o jakiekolwiek pękanie. Czcionka jest dosyć mała i wycentrowana w górnym indeksie, aczkolwiek posiada niedomknięte brzuszki – znaki takie jak B i O czy 9 i 0 posiadają przerwy, ponieważ wymaga tego konstrukcja takich nakładek. Można co prawda poprowadzić kawałek czarnego plastiku przez przezroczystą część, ale to psuje na ogół efektowność podświetlenia. Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłoby użycie tutaj keycapów z nieprześwitującymi nadrukami. Szkoda też, że Backspace ma ikonę strzałki zamiast napisu, w przeciwieństwie do wszystkich pozostałych modyfikatorów.

Pod dłuższymi klawiszami zamontowane zostały bardzo nietypowe stabilizatory. Z pozoru przypominają one Costary, gdyż w keycapa wchodzą małe plastikowe uchwyty na drucik, ale konstrukcja w klawiaturze nieco się różni. Te białe uchwyty umieszczone zostały w keycapach tak ciasno, że z początku bałem się popsucia ich – nie chciały wyjść bez względu na użytą przeze mnie siłę. Ostatecznie podołałem, ale zamontowanie nakładek z powrotem było jeszcze większą udręką, bo trzeba było idealnie trafić we wszystkie trzy krzyżyki – jeden od przełącznika i dwa od uchwytów na drucik stabilizatora. Nie zostały one w żadnym stopniu nasmarowane, przez co generują nieprzyjemny dla ucha klekot, a w dodatku ciężko będzie moim zdaniem je samodzielnie nasmarować, ze względu na niespotykaną konstrukcję. Prawdopodobnie smarowanie ich, tak jak Costarów, może być w jakimś stopniu skuteczne, ale na ile dokładnie, to ciężko mi ocenić.

Chciałbym nie rozważać ponownie problemu nazewnictwa i tego, co jest klawiaturą mechaniczną, a co nią nie jest, aczkolwiek Genesis nazywa swój produkt hybrydą. Domyślam się, że może mieć tu na myśli połączenie przełączników i membrany zamiast PCB, aczkolwiek w takiej sytuacji musielibyśmy rozważać, co można nazwać przełącznikiem, a w dodatku IBM Model M nagle okazałby się klawiaturą hybrydową. Zostańmy zatem przy określeniu klawiatura, bez żadnych przymiotników. Najlepszym, co ma do zaoferowania Thor 210 RGB, są moim zdaniem przełączniki. Nie jestem w stanie określić, jaka firma zajmuje się ich produkcją, ale muszę przyznać, że zrobiła ona świetną robotę. Są one bowiem klikające, ale do wydawania z siebie dźwięku nie korzystają z klasycznych rozwiązań, jak click-jacket czy click-bar, ale z click-leaf znanego z przełączników Alps. Polega on na zahaczaniu trzonu o metalową blaszkę, która z początku stawia opór, generując wyczuwalnego bumpa, a po chwili odpuszcza i z impetem uderza o ściankę obudowy switcha, generując przy tym hałas. To genialne rozwiązanie zapewnia nie tylko nietypowe brzmienie, ale także charakterystykę bumpa niespotykaną nigdzie poza takimi przełącznikami. Przez kształt i zagięcie ząbków blaszki mamy tutaj do czynienia z bardzo okrągłym bumpem, który „buduje się” od samego początku wciśnięcia i „pęka” w momencie aktywacji, niczym naciskany przez nas nadmuchany balon.

Budowa tych switchy jest stosunkowo prosta. Składają się na nią: przezroczysta obudowa z bliżej nieokreślonego tworzywa złożona z góry i dołu, nietypowy trzon z ruchomym niebieskim elementem, niestandardowej szerokości sprężyna oraz metalową blaszka zwana click-leafem. Na górnej części obudowy znalazło się miejsce na logo „X”, ale niestety nic mi ono nie mówi i ciężko mi określić, kto może być producentem tych przełączników, bazując tylko na takiej informacji. Rozmiar sprężyny sprawia, że nie jesteśmy w stanie wymienić jej na jakąkolwiek inną, gdyż nie będziemy w stanie znaleźć żadnych zamienników. Trzon nie posiada żadnych dodatkowych nóżek i jest symetryczny, przez co możemy włożyć go do obudowy tyłem lub przodem. Do zahaczenia o ząbki metalowej blaszki służy mu odpowiedni kształt ścianki. Niebieski dzyndzel wystający z rdzenia trzonu jest wypychany przez maleńką sprężynkę, również osadzoną wewnątrz rdzenia, i wsuwa się do niego, gdy naciska na membranę.

Genesis Thor 210 RGB korzysta z membrany zamiast PCB do odbierania sygnałów o aktywacji przełącznika i przesyłania informacji o nich do kontrolera, który następnie przekazuje je komputerowi. Aktywacja odbywa się przez naciśnięcie niebieskiej części trzonu na kółeczko na membranie, przez co jej górna warstwa naciska na dolną i dochodzi do zamknięcia obwodu, a w efekcie wysłania sygnału o wciśnięciu klawisza do kontrolera. Wiele osób stygmatyzuje membrany jako coś znacznie gorszego od PCB, ale w większości osoby te mylą je z gumowymi kopułami. W rzeczywistości membrana nie wpływa żaden sposób na feeling, a jedynie ogranicza możliwość stosowania w klawiaturach z nimi podświetlenia, a także ma, na ogół, niższy key rollover – minimalną ilość klawiszy, którą klawiatura przekaże komputerowi przy jednoczesnym wciśnięciu. Większość klawiatur membranowych ma 2KRO, czyli nie istnieje żadna kombinacja klawiszy, która sprawiłaby, że komputer odczyta mniej niż dwa klawisze spośród wciśniętych jednocześnie, ale nie gwarantuje, że przy jednoczesnym wciśnięciu więcej niż dwóch klawiszy wszystkie zostaną odczytane. Producent nie deklaruje żadnej wartości jeśli chodzi o Thora 210, natomiast na pudełku jest wzmianka o „anti-ghostingu dla 19 klawiszy”. Jest to oczywiście kompletna bzdura i nie istnieje coś takiego, aczkolwiek jeśli Genesis miał na myśli key rollover do 19 klawiszy, to ciężko jest mi to zweryfikować, natomiast dałem radę wcisnąć kilka takich kombinacji trzech klawiszy, że komputer „widział” tylko dwa z nich i nie przepuszczał już kompletnie żadnego dodatkowego sygnału (np. [{ + ]} + 4$). W rzeczywistości jednak nie ma żadnych problemów z użytkowaniem tej klawiatury i key rollover nie ogranicza żadnych praktycznych kombinacji, nawet w grach.

Dzięki użytej w tych przełącznikach blaszki do generowania kliku, barwa dźwięku jest dosyć niespotykana. Składa się na to dodatkowo wykonanie klawiatury w pełni z mało gęstego plastiku. Brzmienie nie jest tak zabawkowe jak w przypadku Cherry MX Blue i ich klonów, ale nie jest tak wysokie, jak przełączniki Kailh BOX z metalowymi drucikami. Mi osobiście bardzo podoba się, jak ta klawiatura brzmi, kliknięcie jest wyraziste, choć nie tak bardzo jak click-bary. Przewaga odgłosu wydawanego przez tę klawiaturę jest jednak taka, że jest on bardziej basowy. Niestety wrażenia psują nam nieco rezonujące sprężyny, które można jednak z łatwością nasmarować. Dodatkowo kompletnie suche stabilizatory wydają niepożądany klekoczący głos, aczkolwiek ze względu na klikające przełączniki nie jest on aż tak bardzo słyszalny i można go moim zdaniem zignorować. Nie da się natomiast zignorować tego, że spacja w moim egzemplarzu strasznie skrzypi z lewej strony, a ja właśnie lewą stronę spacji wciskam swoim kciukiem. Jest to dosyć irytujący dźwięk i niestety nie mam pomysłu, jak go wyeliminować. Mimo wszystko, gdyby przymknąć oko na to, na pingujące sprężyny i na szeleszczące stabilizatory, to otrzymujemy naprawdę przyjemnie brzmiącą klawiaturę.

Zamontowanie w klawiaturze membranowej podświetlenia jest na ogół problematyczne, ponieważ w przeciwieństwie do PCB w membranę nie da się wlutować diód. Można natomiast umieścić tuż pod membraną warstwę z LEDami. Na takie rozwiązanie zdecydował się Genesis. Niestety diody RGB zostały rozmieszczone kompletnie losowo, zamiast pod każdym z klawiszy, i w ten sposób powstały hotspoty podświetlenia. Nie widać tego tak dobrze na moich zdjęciach, ale musicie uwierzyć mi na słowo, że dioda ulokowana pod lewym Ctrl rozświetla tamtą przestrzeń bardzo nierównomiernie, gdy pod prawym Ctrl nie ma żadnej diody i jest pod nim dosłownie ciemno. Dodatkowo barwa biała jest bardziej różowa (tego też z jakiegoś powodu mój telefon nie był w stanie złapać), natomiast z innymi kolorami diody radzą sobie bardzo dobrze. Nie rozumiem natomiast zastosowania tutaj keycapów z prześwitującymi literkami, skoro i tak diody nie są umieszczone bezpośrednio pod każdym klawiszem. Co prawda światło minimalnie penetruje te literki, ale nie wygląda to tak widowiskowo, jak w klawiaturach, gdzie dioda jest centralnie pod znakiem. O wiele lepszym rozwiązaniem byłoby użycie tutaj nakładek z nieprześwitującymi legendami. Podświetlenie rozlewałoby się wówczas dookoła nich, dzięki użyciu płytki montowniczej z mlecznego plastiku, tworząc przyjemny dla oczu efekt.

Genesis zapewnił nam oprogramowanie specjalnie dla klawiatury Thor 210 RGB, które pobrać możemy z ich strony. W nim jesteśmy w stanie ustawić dowolne funkcje dla dowolnie wybranych przez nas klawiszy, nawet funkcje multimedialne (z czym nie poradził sobie Thor 303 od tej samej firmy), skonfigurować podświetlenie RGB w bardzo przemyślany i konwencjonalny sposób, a także nagrać makra. Jeśli chodzi o podświetlenie, to mamy tutaj możliwość wyboru dowolnych kolorów z prawdziwej palety RGB, a w dodatku prawie każdy efekt pozwala nam wybrać kilka kolorów jednocześnie. Jeśli na przykład w trybie Steady ustawimy sobie trzy różne odcienie niebieskiego, to za pomocą kombinacji klawiszy FN+Insert będziemy się w stanie przełączać pomiędzy nimi bez potrzeby otwierania programu. Niestety, pomimo zapamiętywania przez klawiaturę ustawień podświetlenia, nie potrafi ona zapisać naszej konfiguracji układu klawiszy, i jeżeli wyłączymy oprogramowanie, to momentalnie jej zapomina. To dla mnie bardzo problematyczne, bo nie zawsze pamiętam żeby włączyć program po podłączeniu klawiatury do komputera, a korzystam z niestandardowego układu, gdzie CapsLock służy mi za lewy Control. Szkoda, że pośród tak wielu zalet musiała się znaleźć wada tego typu, tak łatwa do poprawienia przez producenta.

Miejsce na diody informujące o włączeniu NumLocka, CapsLocka i ScrollLocka znalazło się nad sekcją numeryczną. Cała sekcja na nie wyznaczona jest lekko pogłębiona względem obudowy, jednak użyto do niej tego samego matowego tworzywa, zamiast na przykład gładkiego przypominającego szkło. Napisy, jak i kwadraciki z ikonkami, mają kolor biały, a diody podświetlające tylko ikonki są czerwone. Podświetlony zostaje tylko i wyłącznie kwadracik, światło nie przebija się nigdzie bokiem, chyba że wyłączymy podświetlenie w klawiaturze – wówczas widać lekką poświatę na płytce montowniczej. Moim zdaniem są to jedne z najładniejszych diód indykacyjnych, jakie w ostatnim czasie miałem okazję zobaczyć.

Bardzo cieszę się, że miałem okazję przetestować tę klawiaturę. Genesis pokazało mi w końcu, że potrafi zrobić przyzwoity produkt, a w dodatku w niewielkich pieniądzach. Za 159 złotych dostajemy przyjemną w użytkowaniu klawiaturę pełnowymiarową z przełącznikami klikającymi. Dźwięk generowany przez zamontowane tu switche jest bardzo miły dla moich uszu, a w dodatku bump, który towarzyszy aktywacji, jest charakterystycznie okrągły i satysfakcjonujący za każdym wciśnięciem. Keycapy mają akceptowalną czcionkę i wykonane są w najwytrzymalszej technice, aczkolwiek z nieznanych przyczyn mają prześwitujące znaki – można by było zmienić je na na przykład białe, i od razu całość prezentowałaby się o niebo lepiej. Stabilizatory są pokracznie zaprojektowane, kompletnie suche i ciężko wyciągnąć je z keycapów, ale możliwe, że odrobina smaru jest w stanie poprawić ich brzmienie. Cała konstrukcja klawiatury jest z tworzywa sztucznego i ugina się nawet podczas pisania, ale czy to powód do wstydu przy takiej cenie? Niektórym może się nawet spodobać taka giętkość, jako dodatek do feelingu klawiatury. Nie podoba mi się tylko połowiczne osłonięcie przełączników, ale sam design całej obudowy klawiatury jakoś do mnie przemawia. Nie jestem niestety fanem klawiatur pełnowymiarowych i chętnie zobaczyłbym ten model w wersji TKL, gdyż NumPad jest mi kompletnie zbędny. Brak odpinanego kabla nie jest niczym złym w tym budżecie, choć gdybym miał dołożyć kilka dyszek za obecność takiej funkcji to chętnie bym to zrobił. Podświetlenie rozprowadzone jest bardzo nierównomiernie i powstają wyraźne hotspoty, co kompletnie psuje doznania wizualne, jednak mimo tych pojedynczych wad uważam, że Genesis naprawdę postarał się tym razem i wypuścił bardzo solidny produkt. Jeśli poszukujecie taniej pełnowymiarowej klawiatury z klikającymi przełącznikami, to rozważcie ten model, bo moim zdaniem nie ma lepszej opcji w tych pieniądzach.

Rekomendacja EnvyTech

Dziękujemy firmie Genesis za udostępnienie sprzętu do recenzji.

Udostępnij ten artykuł
Obserwuje:
Cześć, jestem Mateusz Szymański, szerzej w internecie znany jako Krzew. Interesuję się klawiaturami komputerowymi i to im poświęcam większość swojego życia. Poza klawiaturami ogromne znaczenie ma dla mnie muzyka, a w wolnym czasie lubię oglądać seriale, filmy i anime, a także czytać mangi.
Napisz komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *