Trzej królowie wśród bezprzewodowych, ergonomicznych myszek!

Maciej Nogaj

Wybór idealnej myszki zdecydowanie nie należy do najłatwiejszych. Na obecny moment myszek wartych swojej ceny jest bardzo dużo w każdym przedziale cenowym. W pierwszej kolejności powinniśmy wziąć pod uwagę podstawowe kwestie, czyli: czy myszka ma być wyprofilowana, czy symetryczna, łączność z komputerem, nasz chwyt oraz oczywiście budżet. Dzisiaj wziąłem pod lupę chyba najczęstsze kryteria, mam tu na myśli kształt ergonomiczny, który rekomendowany jest do chwytów Palm i ewentualnie Claw, bezprzewodowość oraz budżet, lecz w ramach tego porównania skupiłem się na zestawieniu gryzoni z trzech różnych półek cenowych.

Prezentacja zawodników

Steelseries Prime Wireless – ok. 200 zł (Recenzja)

Pulsar Xlite V2 – ok. 400 zł (Recenzja)

Razer DeathAdder V3 Pro – ok. 600 zł (Recenzja)

Jakość wykonania

Tutaj bez zaskoczeń, każda propozycja jest bardzo dobrze wykonana i spasowana. Pulsar Xlite V2 wywołuje jednak u mnie obawy. Jest on jedyną myszką z budową honeycomb, chociaż najgorzej będzie, jeśli spojrzymy od dołu. Gryzoń ma tam bowiem spore dziury, służące obniżeniu wagi produktu. Mimo to nie znalazłem żadnego miejsca, gdzie myszka uginała się czy wydawała niepokojące dźwięki.

Kształt

Jak zaznaczyłem we wstępie, wszystkie trzy propozycje mają kształt ergonomiczny, co oznacza, że są w pewien sposób wyprofilowane pod prawą dłoń. Każdy z tych wyborów idealnie sprawdzi się do chwytów Palm oraz Claw i kierowany jest dla osób o średniej bądź dużej dłoni. Należy jednak wspomnieć, iż w przypadku Pulsara Xlite V2 oraz Steelseries Prime Wireless istnieją również odpowiedniki w wersji mini, zatem jeśli macie małą dłoń, to nadal możecie wziąć te modele pod uwagę.

Największą myszką jest Razer DeathAdder V3 Pro, który, co dotyczy również modelu Prime Wireless, posiada wgłębienia na przyciskach głównych. Ich obecność doskonale wpływa na komfort użytkowania. Spośród wszystkich konkurentów Razer jest również najmniej „bulwiasty”, zaś kształty Prime’a i Xlite’a są pod tym względem podobne do siebie. Coś, co może się bardzo spodobać większości osób, to wgłębienie na kciuk, które efektywnie wzmacnia chwyt. Muszę przyznać, że to rozwiązanie znakomicie sprawdziło się w moim przypadku i fakt, iż Prime jest również najwęższą myszką z tych trzech, sprawił, że czułem się najpewniej, grając przy jej użyciu w gry akcji.
Cechą odróżniającą Pulsara Xlite V2 od całej reszty jest obecność dziur w kształcie linii. Mimo że nie jest zwolennikiem, a nazwać można mnie wręcz przeciwnikiem takiego rozwiązania, to w tym przypadku nie odczułem go w szczególności.

W moim przypadku jednak propozycja od Steelseries wydawała się zbyt mała, jej kształt jest zaś bardzo specyficzny, więc sporej rzeszy konsumentów on nie podpasować. Razer DeathAdder V3 Pro jest, jak wspomniałem, największą myszką w tym zestawieniu, a Pulsara nazwałbym najbezpieczniejszym wyborem pod względem wielkości, którą określiłbym jako swoisty rozmiar „M” o mało udziwnionym kształcie.

Porównanie kształtu.
Źródło: eloshapes.com

Przełączniki główne

Każda z myszek w tym zestawieniu posiada zupełnie inne od reszty przełączniki. W Pulsarze są to bardzo popularne Kailh GM 8.0, które aktualnie królują na rynku i spotykane są w bardzo wielu gryzoniach. Nie ma co się zresztą dziwić, skoro to dobry i sprawdzony wybór, choć mimo wszystko bez fajerwerków. Odnoszę wrażenie, że klik następuje niezwykle szybko i jest nieco zbyt twardy. Na plus zasługuje fakt, iż Xlite V2 jako jedyna mysz z tego zestawienia posiada tak samo brzmiące przyciski główne.

W DeathAdderze V3 Pro zaimplementowano już trzecią generację optycznych przełączników od Razera. Mają one świetny feeling, są odpowiednio wyrównane pod względem ciężkości i twardości, mają satysfakcjonujący klik i przyjemny dźwięk. Czego chcieć więcej?

Steelseries Prime Wireless ma w sobie zaś prawdziwą perełkę, której próżno szukać w innych gryzoniach. To autorskie przełączniki opto-magnetyczne. Klik jest długi, gładki, ale zarazem głośny i jednocześnie bardzo przyjemny.

W mojej opinii Steelseries po prostu pozamiatało, oferując konsumentom niecodzienną technologię i świetne odczucia z korzystania z ich produktu. Na drugim miejscu posadziłbym zaś DeathAddera V3 Pro z autorskim, choć niewiele różniącym się od innych topowych przełączników rozwiązaniem, a trzecie miejsce przyznałbym Xlite’owi V2. GM 8.0 to bez dwóch zdań dobre switche, choć oryginalnością zbliżone są do białych Air Force’ów – po prostu każdy je ma.

Przełączniki boczne i scroll

W tym miejscu sprawa ma się zupełnie inaczej. Prime Wireless wyposażony jest w bardzo wąskie i małe przyciski, przez co ciężko się je klika. Scroll jest zaś… równie przeciętny. Nie wyróżnia się niczym szczególnym, po prostu działa poprawnie i stawia duży, ale nie przesadny opór. Razer DeathAdder V3 Pro ma nieco pomniejszone przyciski względem swojego starszego brata, choć i tak są one spore. Nie trzeba użyć dużo siły, by je nacisnąć, ale nie powinny zdarzyć się też niechciane kliknięcia. Scroll również chodzi lekko i jest dobrze wyważony. Moim faworytem w tym zestawieniu jest za to bez dwóch zdań Pulsar Xlite V2. Boczne przyciski tej myszy są bardzo lekkie, gładkie i ciche, a ich kliknięcie nazwać można satysfakcjonującym. To samo mogę powiedzieć o scrollu, który także jest najprzyjemniejszy ze wszystkich. Stawia wyraźny opór, ale bez przesadnych przeskoków, zatem przewijanie stron to czysta przyjemność. Szczerze powiedziawszy, nie widziałem jeszcze lepszego enkodera w innej myszce. Klasa!

Łączność, kabel i ślizgacze

W tym aspekcie każdy „zawodnik” jest porównywalny do reszty. Każda z myszek łączy się poprzez nadajnik 2.4 GHz, zatem nie ma co mówić o widocznych opóźnieniach. Niestety, osoby z komputerami czy laptopami sprzed lat powinny uważać na nadajnik w Prime Wireless, bowiem ten zwieńczony jest końcówką USB-C.

Jakość ślizgaczy to kolejna konkurencja, w której trudno wskazać wygranego. Każdy model wyposażony jest w dobrej jakości PTFE, a opór stoi na porównywalnym poziomie, tak samo jak szybkość i płynność.

Sensor

We wszystkich trzech propozycjach zawarto topowe sensory. Muszę przyznać, że w żadnym z modeli nie zauważyłem problemów z DPI, jitteringiem czy interpolacją. Każdy z nich jest po prostu do bólu precyzyjny.

Podsumowanie

Oczywiście, jak zaznaczyłem w tytule, każda z tych myszek jest doskonała i zdecydowanie warta swojej ceny. Wszystkie z nich mają również swoje wady i zalety.

Steelseries Prime Wireless wygrałby opłacalnością, bowiem 200 zł za bezprzewodową myszkę, ze świetnymi ślizgaczami PTFE i topowymi podzespołami to, można by rzec, promocja. Co prawda kształt i waga urządzenia mogą niektórym przeszkadzać, ale jest to kwestia preferencji.

Razer DeathAdder V3 Pro, tak jak poprzednie wersje, uwiódł mnie przede wszystkim swoim kształtem i jakością wykonania. Szkoda tylko, że producent zrezygnował ze stacji ładującej na rzecz obniżenia wagi. Chropowaty materiał, z jakiego wykonana jest powierzchnia gryzonia, jest zdecydowanie najlepszy ze wszystkich.

Pulsar Xlite V2 wypadł tu jako „bezpieczna opcja”. Jest dobrze wykonany, aczkolwiek mam do niej nieco zastrzeżeń. Dziury mogą nie przypaść wielu do gustu, a gładka powierzchnia, która nie „przyczepia” się do dłoni wzmaga chęć użycia Grip Tape’ów, których… nie ma w zestawie. Szkoda. Mimo wszystko zakochałem się w obecnych w myszy scrollu oraz przyciskach bocznych. Nigdy, jak do tej pory, nie spotkałem się z podobnymi switchami ani enkoderem, które bez dwóch zdań wyróżniają ten model na tle innych.

Jak można było się tego spodziewać, wybór jest bardzo trudny, gdy mamy nieograniczony budżet. Wszystkie te myszki wypadają świetnie w stosunku cena – jakość, jednak jeśli miałbym wskazać mojego faworyta, to zostałby nim Steelseries Prime Wireless, ze względu na doskonałą wycenę – bezprzewodowy wariant Prime’a jest trzy razy tańszy on DeathAddera V3 Pro, a także kosztuje 2 razy mniej niż Pulsar Xlite V2. Nie umniejszam w tym momencie, rzecz jasna, pozostałym gryzoniom, które również są bardzo dobre. Wybór jest więc poniekąd kwestią preferencji.

Udostępnij ten artykuł
przez Maciej Nogaj
Obserwuje:
Cześć! Jestem Maciek i od wielu lat interesuję się technologią, a głównie peryferiami. Już w momencie, w którym dostałem swój pierwszy laptop, a następnie zakupiłem legendarne Razer Kraken Pro Orange zacząłem nałogowo kupować i testować sprzęt. Moją drugą wielką pasją jest motoryzacja i wszystko co z tym związane, zaczynając od lego, kończąc na spottach.
Napisz komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *