JBL Live 770NC miniature

Test i recenzja JBL Live 770NC – ulepszenia, paradoksy i wybór na lata

Filip Kniewski
JBL Live 770NC review
3.7
Ocena końcowa

JBL Live 770NC trafiły na rynek stosunkowo niedawno. Początkowo myślałem, że podwyżka ceny modelu JBL Tune 770NC oznacza koniec serii Live – na szczęście okazało się, że to błędne rozumowanie. Z czasem pojawiła się jednak obniżka ceny w tańszej, dając miejsce na rynku dla bardziej zaawansowanego brata. Warto jednak zastanowić się, czy dopłata znacznej kwoty jest tego warta. Może przy budżecie w okolicach 800 zł lepiej zainteresować się Edifier WH950NB? Odpowiedź może być oczywista dla części czytelników, jednak znajdą się osoby, dla których rozwiązanie tej zagadki nie będzie takie proste. Aby zrozumieć, o czym mówię, zapraszam do przeczytania dalszej części recenzji.

Opakowanie i zawartość

JBL Live 770NC otrzymujemy w zestawie z kablem USB oraz Jack, a także woreczkiem transportowym. Edifier w tej samej cenie oferują twarde etui – ale jak to mówią, lepszy rydz niż nic. Kabel Jack zasługuje na pewne uznanie, ponieważ jest pokryty oplotem i zakończony wtyczką 3.5 mm. To zdecydowanie lepszy wybór niż 2.5 mm, stosowany w innych modelach firmy.

Wykonanie i wygoda

JBL Live 770NC zostały wykonane na poziomie flagowych modeli innych producentów. Pałąk jest w całości obszyty materiałem, niestety gąbka znajdująca się pod nim została użyta w oszczędnych ilościach. Muszle są wykonane z plastiku, podobnie jak prowadnice, jednak te ostatnie są wzmacniane metalem, który niestety nie przechodzi na zawiasy. Każdy klik prowadnicy jest mocno wyczuwalny, a wyprostowanie muszli do pozycji pracy zaznaczone jest wskoczeniem zawiasu na miejsce. Całościowo te słuchawki sprawiają wrażenie produktu, który przetrwa wiele, a dodatkowo nie wydaje nieprzyjemnych odgłosów.

Wygoda noszenia słuchawek JBL Live 770NC zaraz po założeniu wydaje się być przeciętna, jednak z czasem nie pojawia się żaden dodatkowy nacisk. Muszle są podobnie małe jak w serii Tune, jednak tutaj gąbki są grubsze, a sam przetwornik jest ułożony pod kątem, dzięki czemu moje uszy nie naciskają na osłonę przetwornika, nawet pomimo braku gąbki. Dodatkowo kanał na kabel do mikrofonu wewnątrz muszli został przesunięty na przeciwną stronę muszli, usuwając się z drogi małżowiny. Pytanie brzmi, dlaczego nie zastosowano tego rozwiązania w serii Tune?

Brzmienie

JBL Live 770NC powracają do charakterystycznego brzmienia, znanego wszystkim, ale zdecydowanie niekochanego. Jest to nic innego jak stara dobra V-ka. Gdyby wykres zaczynał się od 1000 Hz, to pomijając lekką rozbieżność między kanałami, mielibyśmy do czynienia z bardzo solidnym produktem, który niestety posiada wady, takie jak spadek w 4000 Hz, który negatywnie wpływa na odbieraną separację dźwięków. Niemniej jednak, te wady nie są na tyle poważne, aby całkowicie dyskwalifikować produkt. Niestety ludzie słyszą również dźwięki poniżej 1000 Hz, gdzie urzeczywistnia się koszmar dla audiofilów, wyzwanie dla realizatorów dźwięku i mokry sen klas 4-8. Może trochę przerysowałem, ale brzmienie w stylu V ma swojego stereotypowego odbiorcę, a ponieważ długo nie miałem do czynienia z klasyczną V w testach, chciałem sobie z tego pożartować.


Wracając jednak do sedna – JBL Live 770NC posiadają wycofane częstotliwości w środkowym paśmie między 300 a 1000 Hz oraz znacząco podbite pasmo poniżej 150 Hz. Powoduje to, że bas staje się głównym elementem dźwięku. Mogę nawet powiedzieć, że ilość basu jest monstrualna, większa nawet niż w przypadku odpowiednika z serii Tune ustawionego w profilu basowym. Łącząc ten fakt ze spadkiem średnich tonów, otrzymujemy muzykę, z której wiele detali ucieka. Bas posiada zarówno uderzenie, jak i masę, ale wokal oraz znaczna część instrumentów staje się płaska i pozbawiona detali. Przypominają mi się tutaj słuchawki Sennheiser Momentum 4, w których również każda muzyka była jedynie sumą instrumentów, zamiast być konkretnym tworem z własną tożsamością. Słuchając „Ride The Wild Wind” we wczesnej wersji, nie słyszę eksperymentujących Brytyjczyków, a jedynie kolejny utwór rockowy.

JBL Live 770NC graph ANC on

JBL Live 770NC nie brzmią najgorzej spośród wszystkich słuchawek bezprzewodowych w tym budżecie, jednak korona (cierniowa) pozostanie jeszcze długo na głowie Soundcore Space Q45. Cały czas należy pamiętać, że te słuchawki są daleko od Edifier WH950NB, które brzmią znacznie lepiej. Przy połączeniu pasywnym widoczne są braki w całym paśmie, z wyjątkiem dołu. To nie jest najgorsze, co widziałem w słuchawkach bezprzewodowych; można powiedzieć, że plasują się one stosunkowo wysoko w rankingu. Jednak jest to wyścig, którego zwycięzca utyka na jedną nogę.

JBL Live 770NC graph passive

ANC

Redukcja szumów dostępna w słuchawkach JBL Live 770NC jest słyszalna, ale daleka od ideału. Całe pasmo jest wycinane równomiernie, jednak spadek natężenia nie jest znaczący. Słuchawki radzą sobie przeciętnie z wiatrem, więc można oczekiwać konieczności przełączania trybów wyciszenia otoczenia przy silniejszych podmuchach wiatru.

Bateria

Korzystając ze słuchawek przez około 30 godzin, pozostało około 40% baterii. Słuchawki były używane ciągle z włączonym ANC. Producent deklaruje około 65 godzin przy wyłączonym ANC, i brzmi to jak realistyczny wynik.

Aplikacja i sterowanie słuchawkami

Przy JBL Live 770NC w aplikacji mamy dostęp do wszystkich funkcji, które można znaleźć w JBL Tour One M2, więc tam również odsyłam po dokładniejszy opis. W skrócie, umożliwia ona ustawienie ANC, EQ oraz funkcji dodatkowych, takich jak testowy sweep niskich częstotliwości podczas zakładania słuchawek, mający na celu sprawdzenie poziomu przylegania i dostosowanie brzmienia względem rzeczywistego FR – bardzo sensowna funkcja.

Pod względem obsługi JBL Live 770NC ponownie są blisko spokrewnione ze starszym bratem, zarówno pod względem pozytywów, jak i negatywów. Obsługa z poziomu przycisków jest intuicyjna, choć osobiście wolałbym podzielenie sterowania między muzyką a funkcjami słuchawek między dwie muszle. Niestety, tutaj również mamy do czynienia z panelem dotykowym, który dodatkowo posiada funkcjonalność identyczną jak ta środkowego przycisku. Słuchawki posiadają czujnik sprawdzający, czy znajdują się na głowie, który steruje pauzowaniem muzyki, a także aktywacją pomiaru przylegania, o którym wspomniano wcześniej.

JBL Live 770NC – podsumowanie

JBL Live 770NC z jednej strony oferują znaczące ulepszenia względem serii Tune, począwszy od wygody i aplikacji, aż po funkcje i jakość wykonania. Posiadają nawet lepsze złącze analogowe niż flagowe JBL Tour One M2 i unikają błyszczących plastików. Z drugiej strony, gdzieś na etapie programowania DSP w dziale R&D, pojawił się pewien problem, który wydaje się sugerować, że firma powróciła czasów, gdy nie uwzględniali badania Harman International. Jeżeli szukacie solidnie wykonanego sprzętu, który będzie wam służył przez wiele lat, trudno znaleźć lepszy produkt wśród bezprzewodowych słuchawek do 1000 zł. Niestety, musicie być świadomi, że w zamian możecie znacząco stracić na jakości dźwięku w porównaniu z konkurencją, a nawet z innymi modelami JBL. Pozostaje mieć nadzieję, że w następnej generacji producent zbliży się brzmieniem do flagowego modelu lub – paradoksalnie – do Tune 770NC.

Za udostępnienie słuchawek do recenzji dziękujemy firmie JBL

JBL Live 770NC review
Ocena końcowa
3.7
Jakość wykonania 4.5
Komfort użytkowania 4
Aplikacja 4.5
Aktywna redukcja szumów 2.5
Brzmienie 3
Udostępnij ten artykuł
Jestem Filip, audio interesuję się od 3 lat, a od roku w wolnych chwilach krzyczę na ludzi, którzy lubią bas w słuchawkach. Znaczy na nieznajomych od roku, znajomi męczą się dłużej.
1 Komentarz
  • Co do brzemienia, z jednej strony podpisuję się obiema rękoma ale z drugiej strony oprogramowanie JBL posiada dobry EQ. Bas jest generalnie dobrej jakości tylko jest go za dużo. Zlikwidowanie tej masakry na dole jest łatwe i skuteczne. Jeszcze trochę 8k w dół żeby piach zlikwidować i jest naprawdę bardzo dobrze. Tymczasem Sony WH-1000 wszyscy recenzji chwalą (twojej recenzji nie widziałem) a są one zdecydowanie gorsze 770NC Live. Co z tego, że Sony ma fajny środek jak basu również za dużo i nawet jak się go odejmie to nadal zostaje mułowaty a o wysokich tonach te słuchawki w ogóle nie słyszały (EQ nie nadrabia tego niestety).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *