Baseus Bowie D05 - miniaturka

Recenzja Baseus Bowie D05 – co poszło w tym modelu nie tak?

Stanisław Sobczak
2.4
Ocena końcowa

Baseus to chiński producent elektroniki znany głównie z ładowarek, powerbanków czy też przewodów, choć zaskoczył już bardzo pozytywnie również jednym ze swoich headsetów – mowa rzecz jasna o modelu AeQur GH02, który pod względem brzmienia, zmiótł z planszy, nawet i kilkukrotnie droższą konkurencję. Gdy otrzymałem możliwość przetestowania bardzo taniej propozycji bezprzewodowych słuchawek wokółusznych – recenzowanych tutaj Bowie D05, miałem nadzieję, że uda im się powtórzyć sukces AeQur’ów. Jak jednak wypadną względem nich oraz innych konkurencyjnych propozycji? By się o tym dowiedzieć, zapraszam serdecznie do lektury!

Opakowanie i zawartość

Bowie D05 przychodzą do nas w kartonowym pudełku o żółto białym ubarwieniu. Na frontalnej części opakowania przedstawiony jest render słuchawek wraz z ich nazwą w lewym dolnym rogu. Z przodu pudełka można wyczytać także informację o 70 godzinach pracy urządzenia na jednym pełnym naładowaniu. Lewy bok to promocja social mediów producenta oraz kod QR prowadzący do aplikacji Baseus. Z tyłu natomiast, możemy wyczytać specyfikację Bowie D05.

Jak można było się spodziewać w przypadku bezprzewodowych słuchawek wokółusznych, za niecałe 150 złotych, akcesoria, jakie znajdziemy w opakowaniu, to jedynie dwa przewody, krótki -do ładowania słuchawek i znacznie dłuższy do połączenia ich przewodowo. Otrzymujemy także zbędne, w mojej opinii, naklejki. Co warto zaznaczyć, ze względu na brak złącza jack 3.5 mm w lewej ani w prawej słuchawek, drugi z wymienionych przeze mnie przewodów, jest wyposażony w złącze USB-C, co skutkuje tym, że z urządzenia nie da się korzystać, o ile nie jest ono włączone. Odbiera to użytkownikowi możliwość używania Bowie D05 przewodowo, jeśli te się rozładują.

Wykonanie i wygoda

Wykonanie Baseus Bowie D05 jest całkiem niezłe, jak na cenę słuchawek. Matowy plastik widoczny na znacznej części konstrukcji może i jest bardzo lekki, ale nie powiedziałbym, że tandetny. Według mnie jest przyjemniejszy w dłoniach, niż ten, z którego wykonano Edifier W820NB, kosztujące o połowę więcej, niż recenzowany tutaj model. Do prowadnic również zastosowano plastik, jednak z ich zewnętrznej strony możemy zobaczyć także metalowy element. Wykonane z metalu są także walcowate fragmenty łączące pałąk z muszlami, co ponownie, zdecydowanie na plus.

Cała konstrukcja waży jedynie lekko ponad 200 gramów, więc słuchawki nie są mocno odczuwalne na głowie. Siła przylegania Bowie D05 do głowy jest w mojej ocenie wystarczająca, by nie miały one problemy ze zsuwaniem się/spadaniem z niej, ale jednocześnie nie mamy tutaj symulatora imadła. Warty zaznaczenie jest także fakt, że muszle da się złożyć do środka, co umożliwia łatwiejszy transport słuchawek np. w mniejszym plecaku czy worku.

W kwestii wygody użytkowania, słuchawki mają jednak spory problem, obok którego zdecydowanie nie mogę przejść obojętnie. Chodzi tutaj rzecz jasna o grubość nauszników, która nie pozwala nawet na uzyskanie poprawnego przylegania słuchawek do głowy. Skutkuje to brzmieniem pozbawionym basu, nieistniejącą stałością brzmienia oraz znacznie gorszą izolacją od dźwięków otoczenia. Sprawy nie ułatwiają także muszle, których osie nie są przechylone względem osi pałąka, a to mogłoby przecież ułatwić poprawne ich poprawne ułożenie się w środku padów. Nie wiem, kto w Baseus wpadł na pomysł zaimplementowania tak płytkich nauszników w słuchawkach wokółusznych, ale z przykrością muszę poinformować, że idea ta, nie miała nic wspólnego z trafną, a tylko i wyłącznie, skutecznie uniemożliwiła mi czerpanie przyjemności, z obcowania z recenzowanym tutaj modelem.

Brzmienie

Ze względu na wspomnianą wcześniej wadę, Bowie D05 ciężko ocenić pod względem brzmienia, ponieważ za każdym założeniem na głowę, brzmią one z lekka inaczej, co jest spowodowane innym przyleganiem. Sprawy nie ułatwiają także okulary, które noszę na co dzień, a jedynie bez nich dało się jakkolwiek używać recenzowanych tutaj słuchawek. Z elementów brzmienia, które są w miarę powtarzalne, mogę wyróżnić pukający, kartonowy bas bez głębi, mocno wybijające się ponad resztę pasma treble i słyszalnie wycofaną część wyższej średnicy.

Brzmienie Bowie D05, ze względu na „ujemne” przyleganie, jest na tyle złe, że słuchając niektórych utworów, ciężko jest tych słuchawek używać. Muzyka jest kompletnie przejaśniona i momentami kłuje w uszy, a wycofana średnica, zupełnie nie zgrywa się z resztą pasma. Kompletnie wycofany bas jeszcze bardziej potęguje efekt przejaśnionego i kłującego w uszy brzmienia. Scena nie istnieje, występuje na niej jeden wielki chaos.

Moim pomysłem na poprawienie domyślnego brzmienia było utworzenie w aplikacji, własnego profilu korektora, na podstawie pomiaru od Filipa, jednak plan ten został szybko przeze mnie porzucony. Okazuje się, że rozpoczęcie tworzenia własnego profilu, natychmiastowo zmienia brzmienie słuchawek, nawet jeśli jeszcze nie zaczniemy czegokolwiek ustawiać. Nie miałem pojęcia o takim stanie rzeczy przed otrzymaniem słuchawek z powrotem, więc pomiar słuchawek, na domyślnie ustawionym profilu własnym, nie istnieje, więc niestety nie mogę polecić od siebie, żadnych ustawień do profilu własnego.

Bateria

Czas pracy słuchawek na jednym naładowaniu akumulatora to właściwie jedyny aspekt, który sprawia, że Bowie D05 nie okazują się produktem pozbawionym zalet. Wartość, jaką słuchawki są, według producenta, w stanie osiągnąć, będąc w pełni naładowanymi, to aż 70 godzin ciągłego odtwarzania, zakładając używanie ich na 70% maksymalnej głośności. Jest to olbrzymia ilość czasu, dzięki której użytkownicy Bowie D05 nie będą musieli przejmować się ładowaniem swojego sprzętu przez bardzo długo. Czas ładowania o dziwo nie jest przesadnie długi – wystarczą zaledwie dwie godziny, by w pełni naładować urządzenie.

Aplikacja i sterowanie słuchawkami

Aplikacja Baseus jest dostępna zarówno na system iOS, jak i Android. Dzięki niej użytkownik otrzymuje możliwość zmiany brzmienia swoich słuchawek za pomocą 11 predefiniowanych trybów oraz samodzielnie stworzonych profili korektora. Jest także rzecz jasna opcja podmiany akcji, przypisanych fabrycznie do pojedynczego, podwójnego oraz potrójnego kliknięcia przycisku włączania słuchawek, na inne. W przypadku każdego z tych gestów mamy do wyboru play/pause, wywołanie asystenta głosowego, włączenie/wyłączenie trybu niskiego opóźnienia bądź przełączenia się pomiędzy trybami BISA (Baseus Immersive Spatial Acoustic), które co by nie mówić, nie są zbyt udane, podobnie zresztą jak predefiniowane profile korektora. Nie zabrakło, co ciekawe, funkcji lokalizatora słuchawek, który pokazuje miejsce, w którym nasz telefon po raz ostatni rozłączył się ze słuchawkami.

Podsumowanie – Baseus Bowie D05

Niestety, chińskiemu producentowi, nie udało się spełnić moich oczekiwać względem modelu Bowie D05. Konstrukcja ma poważną wadę, która całkowicie rujnuje odbiór prezentowanego przez nie dźwięku oraz izolacji otoczenia. Słuchawkom daleko do wygodnych, choć wykonanie jest niezłe jak na tak niską ich cenę. Aplikacja jest przeciętna i właściwie niczym się zbytnio nie wyróżnia na tle oprogramowania innych producentów. Zamiast wielu dostępnych profili korektora, wolałbym tylko kilka, ale dobrze zrobionych, nie ilość, a jakość, się w tym przypadku liczy. Jedynie czas pracy na baterii ratuje jakkolwiek ocenę Bowie D05, lecz jak dobrze wiadomo, jeżeli słuchawki nie brzmią dobrze, a na dodatek są niewygodne, to właściwie reszty czynników nie ma nawet co brać pod uwagę.

Ocena końcowa
2.4
Jakość wykonania 3.0
Komfort użytkowania 1.5
Aplikacja 3.0
Brzmienie 2.0
Udostępnij ten artykuł
Obserwuje:
Cześć! Jestem Stasiek. Moje hobby to kodowanie oraz sprzęt komputerowy, a w szczególności słuchawki, gdyż uwielbiam słuchać muzyki.
Napisz komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *